środa, 25 czerwca 2014

Kompletnie nic nie musząc

Książka, której nie przeczytałaś, choć od dawna chcesz przeczytać

I oto po wielu latach od znalezienia upodobania w czytaniu, po wielu latach od tworzenia List Snobistycznych*, i nawet trzymania się w doborze lektury tego, co na tych Listach się znajdowało, po latach nerwowego sprawdzania, co pojawiło się na listach bestsellerów i co Autorytety polecają do czytania tym, którzy pragnęliby mieć pojęcie, o czym Autorytety ze sobą rozmawiają, Królowa Matka doszła do przyjemnego stanu, który pozwala napisać jej radośnie i bez kompleksów:

Nie ma takiej książki.

Gdyby była znaczyłoby to tylko tyle, że Królowa Matka nie chce ją przeczytać, ale że uważa, że musi.

Teraz, gdy Królowa Matka chce przeczytać jakąś książkę, to ją czyta. Czekać to może co najwyżej na dostawę z ksiągarni internetowej, albo - częściej - na stosowny nastrój.

Ale żeby uznać, że musi, musi coś przeczytać, bo to jest modne/ kulturalny człowiek powinien/ wszyscy twierdzą, że wypada to znać/ wszyscy już czytali - z tego, na szczęście i hura, już wyrosła.

Tak więc nie, nie czytała "Ulissessa"** i NIE ZAMIERZA PRZECZYTAĆ. I czerpie prawdziwą radość z tego, że nie musi, i że po tych wszystkich latach zbierania doświadczeń czytelniczych może sobie czytać co chce, choćby to był "Zmierzch".


* Lista Snobistyczna Królowej Matki zainteresowała najwyraźniej jej Drogich Czytelników, którzy w komentarzach zapytywali, cóż na tel liście było, i co, zdaniem Królowej Matki, powinno się w spisie lektur prawdziwego inteligenta znaleźć.

Królowa Matka spieszy odpowiedzieć na pierwsze pytanie - podstawą jej Listy Snobistycznej był spis najwybitniejszych dzieł literatury światowej podany przez Encyklopedię Powszechną PWN. Rozpoczynał go Gilgamesz, epos z pierwszej połowy II tysiąclecia p.n.e. (nie, Królowa Matka nie czytała), a kończyła - "Historia Żyda Wiecznego Tułacza" d'Ormesson (też Królowa Matka nie czytała). Pomiędzy tymi dwoma dziełami myśli ludzkiej znajdowały się różne różności, od Biblii i Mahabharaty po "Ulissesa" i "Nieznośną lekkość bytu", nie występowały za to żadne dzieła literatury polskiej. Lista, którą dysponowała Królowa Matka urywała się na roku 1991, Królowa Matka sobie ją dowolnie i na czuja uzupełniała o książki od tego roku późniejsze (oraz literaturę polską), a rzuciwszy przed chwilą okiem w internecie na ów spis odnalazła w nim na przykład "Klub Dumas", "Harry Pottera i kamień filozoficzny" i "Przygody fryzjera damskiego", a tym samym odkryła z przyjemnością, że jest bardziej oblatana w literaturze niż sądziła (a także mniej, odkryła tam bowiem również "Zahira" Paulo Coelho oraz "Nianię w Nowym Jorku").

Natomiast co do opinii Królowej Matki, co prawdziwy inteligent powinien na takiej liście mieć, Królowa Matka odpowiedzieć musi, że nie ma pojęcia. Nie sądzi, by była prawdziwym inteligentem, mówiąc szczerze nie ma pojęcia, jakie warunki trzeba spelnić, by nim być, sama sobie wydaje się i za mało inteligentna, i za nisko kształcona, i z punktu widzenia swojego niskiego ukształcenia napisze tylko, że na liście każdego człowieka powinno być to, co chce on przeczytać, co mu polecą ludzie "znający Józefa", co go zainteresuje, gdy dorwie gdzies fragment albo zobaczy ekranizację. 

Niczego innego Królowa Matka doradzać by nie śmiała.

** "Ulissess" jest tu tylko figurą retoryczną, tytułem-symbolem, który służy jako poręczny bicz na nieprawomyślnych i nie pojmujących, że coś TRZEBA, a wręcz absolutnie się MUSI czytelników, tą chińską torturą towarzyską, która zawiera się w pytaniu zadanym ze starannie wymodulowanym zdziwieniem: "Ale jak to, ty nie czytałaś....?", oraz pobrzmiewającą w tle insynuacją, że nie możesz w związku mienić się człowiekiem kulturalnym. Zamiast "Ulissessa" może tu być wstawiony dowolny tytuł, bo Królowa Matka wie, "Łaskawe" Littella chociażby, których - uprzedzając pytania - Królowa Matka też nie czytała, albo "Miasto ślepców" Saramago, które czytała, i co z tego.

9 komentarzy:

  1. To nie jesteś osamotniona Królowo Matko w sposobie wyboru "lektur"
    Miałam może 12 lat i być może nawet tę samą encyklopedię PWN i niestety ten sam pomysł :)))) Przyznam, że sporo z tego przeczytałam... a "Ulissesa" też nie i nie zamierzam, ale kto wie..

    OdpowiedzUsuń
  2. O, ja też doszłam do podobnych wniosków. Nic nie muszę, czytam dla przyjemności:) Moja prywatna lista snobistyczna (nie tylko Królowa Matka taką miała:)) poszła w kąt.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Łaskawe" akurat czytałam ale nie rozumiem tych zachwytów- od połowy powieść siada. I też jestem w wieku, że już nie muszę yuppi! I też taką listę z encyklopedii miałam hihi ja jeszcze filmów taką listę tworzyłam uff
    pozdrawiam serdecznie i uwielbiam KM acz skrycie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O,a ja wysłuchałam "Miasto ślepców" i jako audiobook- całkiem, całkiem...Ulissessa dawno odrzuciłam a priori

    OdpowiedzUsuń
  5. Też takie listy miałam, klasyka, BBC i parę innych i nigdy nie miałam parcia by przeczytać koniecznie całą setkę. Bo też nie mam zamiaru czytać takiego np. Blaszanego bębenka, bo nie moja tematyka. A Ulissesa choć symbolicznego chciałabym przeczytać, ale zakładam, że dojrzeję do niego tak po 40 stce:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba nie o wiek chodzi, Aba, lecz o dojrzałość czytelniczą. Jak jej dopiero nabieramy, to słuchamy takich biczów, że coś koniecznie trzeba przeczytać, każdy powinien. Jak świadomie poczytamy już sporo (jak Królowa Matka, jak kilka moich przyjaciółek), to już zaczynamy widzieć, że ten snobistyczny kanon jest ruchomy: coś do niego przybywa, więc siłą rzeczy coś musi odejść. Powieści przybywa w takim tempie, że 10 lat temu podjęłam świadomą decyzję, że nie dam rady - i to nie ze snobistyczną listą, ale nie dam rady przeczytać nawet części tego, na co mam ochotę. Policzyłam to sobie :) i wyszło, że nikt tyle nie pożyje (nawet stulatek, który wyskoczył przez okno ;). Dlatego snobistyczne listy, jeśli krzyczą gromko - to niech powiedzą, dla jakich walorów warto danego, symbolicznego Ulissesa przeczytać. Ja mam czasu do końca życia nie tak dużo - jeśli symboliczny Ulisses (może to być inny snobistyczny tytuł) wart jest tego czasu poświęconego, to czytnę, jeśli niewart, a li i jedynie "powinno się" go znać, to mam to gdzieś.
    Cieszę się, że przybywa niesnobów czytelniczych.
    Królowo Matko - przytoczę Ci jeszcze jeden głos do Twojego "Ale jak to, ty nie czytałaś....?": moja niegdyś znajoma, polonistka, nauczycielka (robiąca zresztą błędy językowe) zareagowała na pewien tytuł "Ja takich lekkich książek nie czytuję" :) Jej oczywiście prawo!!! Ale nie czytywała nie z powodu nielubienia ich, tylko uważała, że nie schyli się po tak populistyczny tytuł jak np. "Harry Potter", bo jej polonistyczna dusza na koturnach mogłaby się potknąć. :)) Urocze, nie? A przy tym - błędy językowe popełniane i przekazywane uczniom. Dlatego precz ze snobizmem wszelkim, także czytelniczym.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham twoje posty Królowo- człowiek sie i zaduma i pośmieje a o ksiązkach to już wogóle trafione. Zdradzę,że sporo z tego co wymieniłaś niestety jeszcze nie czytałam,ale już mam je na swojej liście osobistej i jak mi wreszcie skończą ten remont biblioteki to wkraczam tam z plecakiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. No to widzę że nie jestem osamotniona, ja swą listę młodzieńczą również zrobiłam na podstawie Encyklopedii PWN. "Ulissesa" nie czytałam. I "Absalomie, Absalomie" też nie. A potem jeszcze więcej czytałam bo musiałam, bo na studiach kazali, a teraz nie muszę nic to czytam to co chcę. Nawet "Zmierzch". I

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie Ulisses, którego zresztą oczywiście nie przeczytałam, stał się synonimem obłudki :-P Wiele lat temu moja ówczesna przyjaciółka, pisząc do mnie list, napisała: "(...) Kto jeszcze dzisiaj czyta Ulissesa?! Chyba tylko takie maniaczki czytania jak Ty czy ja." Natychmiast poczułam się winna, bo ja nawet nie wiedziałam, że jest taki Ulisses. Przyjaciółka była o kilka lat starsza, mądrzejsza, no to i bardziej oczytana...
    Jakoś tak dwa-trzy lata później w rozmowie z tą samą przyjaciółką napomknęłam coś o tym nieszczęsnym Ulissesie, bo nadal czułam się winna, że ja nie. Przyjaciółka, najwyraźniej nie pamiętając już, co kiedyś do mnie napisała, odpowiedziała: - Podobno straszna cegła, ludzie mówią, że nie da się przeczytać.
    Z jednej strony poczułam ulgę, z drugiej trochę mnie to odarło z młodzieńczych złudzeń na temat przyjaciół ;)

    OdpowiedzUsuń